czwartek, 7 kwietnia 2016

Rozdział 19

Rozdział dedykuję... A w sumie pozostanie to tajemnicą :D Może osoba ta domyśli się, że o nią chodziło;)))
Dzisiaj wyjątkowo pogadam sobie na koniec notki, bo bd chciała poruszyć kilka kwestii poruszonych w tymże rozdziale, ale aby nie spoilerować zrobię to na koniec:P
Zapraszam:)

~~~~~


Pa­miętacie ten mo­ment, kiedy ja­ko dziec­ko, w wieku koło sied­miu lat, ma­lowaliście ob­ra­zek i niebo to niebies­ki pa­sek u góry kar­tki? I wte­dy przychodzi ten mo­ment roz­cza­rowa­nia, kiedy nau­czy­ciel mówi ci, że tak nap­rawdę niebo zaj­mu­je cała wolną przes­trzeń na ry­sun­ku. I to jest ta chwi­la, kiedy życie zaczy­na być co­raz bar­dziej skom­pli­kowa­ne i nieco nud­niej­sze, po­nieważ za­malo­wywa­nie kar­tki na niebies­ko jest raczej nużącym zajęciem. Ja mimo iż czułem się wciąż po części tym małym dzieckiem, zaczynałem dostrzegać w tych z pozoru nużących rzeczach piękno. Bo czy błękit nieba nie jest cudowny? Zamalowywanie jest raczej nudne, ale czasem trzeba się w życiu wysilić dla niepowtarzalnego efektu końcowego.
Mój szofer pojechał już po Michelle i Evę, ja zaś od rana byłem na miejscu sprawdzając czy wszystko na statku jest tak jak być powinno. Nie chciałem żadnych niespodzianek, no może poza jedną, którą sam szykowałem na dzisiejszy dzień. Przeszedłem po pokładzie podchodząc do barierki. Miałem na sobie przebranie, gdyż chciałem uniknąć rozgłosu i zlotu fanów, a przede wszystkim mediów i prasy. Od rana uśmiech nie schodził mi z twarzy. To miał być cudowny dzień i nie pozwolę aby cokolwiek lub ktokolwiek mi go zniszczył.
Spojrzałem w wodę, która spokojnie obijała się o ściany statku. Pogoda była zaskakująco piękna jak na końcówkę lata. Bezchmurne niebo, delikatny wiaterek i słońce, które miałem wrażenie że się do mnie uśmiecha.
W końcu zobaczyłem jadące w naszą stronę Porsche, które specjalnie kazałem wziąć szoferowi zamiast limuzyny, aby nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Zatrzymali się nieopodal, a po chwili z pojzadu wyskoczyła Eva, biegnąca już w moją stronę, nawet nie myśląc by poczekać na mamę.
- Michael! - krzyknęła wbiegając po schodach na pokład i rzucając mi się w ramiona - Nie mogłam się już doczekać!
- Ciii - przykucnąłem przy niej kładąc jej palec na ustach - Nie krzycz skarbie, mam przebranie i nikt nie może wiedzieć, że to ja. Dopóki nie wypłyniemy nie mów do mnie po imieniu, zgoda?
- Przepraszam - rzuciła ze skruchą, na co ją mocno do siebie przytuliłem.
- Nic się nie stało kochanie - ucałowałem ją w skroń - Nie masz mnie za co przepraszać.
- Co znów przeskrobała? - spojrzałem na Michelle idącą w naszą stronę. Uniosła lekko kąciki ust i gdy się podniosłem, ku mojemu zdziwieniu złożyła na moim policzku drobny pocałunek - Nic się tutaj nie zmieniło.
- Owszem - rozejrzałem się po pokładzie.
- Szefie, a to gdzie? - spytał nagle Simon niosąc walizki z samochodu, którym przyjechały - Dać do...
- Daj do mojej kajuty na razie - uśmiechnąłem się do niego i dopiero po chwili się zorientowałem, że jeszcze nie znają się ze sobą - Michelle, Eva... To jest Simon, będzie z nami płynął i sprawował opiekę na statku przez te dwa dni. 
- Miło mi - kobieta wyciągnęła do niego rękę, którą mężczyzna uścisnął posyłając niepewny uśmiech - Ale to chyba nie z nim płynęliśmy za pierwszym razem?
- Nie, Ignacio niestety zwolnił się i wrócił do domu we Włoszech - spojrzałem na nią - Chodźcie, pokażę wam wasze kajuty - pociągnąłem kobietę za rękę, nie przestając się uśmiechać.
Zeszliśmy na dolny pokład, który od naszego pierwszego rejsu uległ małej zmianie.
- Robiłeś remont? - spytała rozglądając się w koło - Ślicznie tutaj.
- Chciałem trochę odświeżyć to miejsce. Tutaj będzie wasza kajuta - otworzyłem wielkie drewniane drzwi i wszedłem za nimi do środka.
Eva pierwsze co to rzuciła się wielkie łóżko posłane białą jak śnieg pościelą. Michelle odsłoniła zasłony wpuszczając do pomieszczenia światło. Na największej ścianie była wielka szafa połączona z komodą i toaletką.
- Tutaj macie łazienkę - wskazałem na białe drzwi w rogu - Moja kajuta jest na korytarzu tuż obok.
- Dziękuję - szepnęła Michelle podchodząc do mnie i ściskając mocno.
- Wiesz... - szepnąłem jej do ucha tak, aby Eva nie słyszała - Jak nie podoba Ci się ta kajuta, zawsze możesz spać w mojej...
- Twoje niedoczekanie - walnęła mnie w ramię na co się zaśmiałem.
Po rozpakowaniu walizek, gdy statek odbił już od brzegu. za namową Evy udaliśmy się na najniższe piętro gdzie mieścił się basen.


Oparta o ściankę basenu przyglądałam się Michaelowi i Evie wygłupiającym się jak małe dzieci. Od zawsze wiedziałam, że Mike marzył o dużej, pełnej rodzinie, dzieciach, możliwości spędzania z nimi czasu... Dlaczego więc mu to odebrałam? Sama już nie wiem, co mną kierowało te sześć lat temu. Jednakże kiedy prześledzę jak wielką karierę przez ten czas zrobił, ile osiągnął dzięki temu, że odeszłam - nie żałuję tej decyzji. Mimo wszystko gdy patrzę na to teraz, serca mi pęka widząc ich razem. 
- Michelle? - Mike podpłynął do mnie widząc, jak się zamyśliłam - Wszystko gra?
- T.. Tak - posłałam mu słaby uśmiech, zatrzymując mimowolnie wzrok na jego torsie - Choroba się nasiliła? - spytałam znów patrząc mu prosto w oczy. Gdy wyciągnęłam rękę by dotknąć jednej z plamek na jego piersi odsunął się ode mnie gwałtownie.
- Nie patrz - rzucił z bólem w oczach, po czym bez słowa wyszedł z basenu zmierzając w kierunku niewielkiej szatni.
- Co się stało? - nawet nie wiem kiedy Eva znalazła się obok mnie.
- Nic kochanie - ucałowałam ją w czoło - My też już wychodzimy. 
Spojrzałam znów w kierunku, w którym zniknął mi z oczu Mike. Wiedziałam jak bardzo źle się czuje w swojej skórze, ze swoją chorobą, która nie znała litości. Od kiedy ostatnio widziałam go bez większej części garderoby, ilość przebarwień była o wiele mniejsza. Nie chciałam go urazić, ale chyba jednak to zrobiłam. Od zawsze uważałam że jest pięknym i atrakcyjnym mężczyzną. Nie miało znaczenia to jak jego ciało się zmieniało, był piękny, bo był sobą.
Po niecałej godzinie opuściłam swoją kajutę spoglądając ostatni raz w stronę śpiącej Evy. Czekając na mnie zasnęła, więc postanowiłam dać jej wypocząć i najciszej jak potrafiłam wymknęłam się z pomieszczenia, kierując schodami na górny pokład. Na jednym z leżaków siedział Michael, zaczytany w jakiejś książce. Duży parasol ochraniał go przez słońcem, a delikatny wiaterek targał jego ciemne loki. 
- Mogę? - zapytałam niepewnie wskazując na mieszczący się obok niego podwieszany fotel. Skinął tylko twierdząco głową, po czym znów zatopił się w lekturze. 
- Michael, przepraszam Cię... Nie chciałam, byś źle odebrał moje słowa. Mike? Proszę spójrz na mnie - niechętnie oderwał wzrok od tekstu i nasze oczy w końcu się spotkały - Nie chciałam aby...
- Wiem - przerwał mi - Po prostu mam dość opinii na temat mojego wyglądu.
- Uważam, że jesteś piękny - rzuciłam jak najbardziej poważnie, a na jego twarzy spoczął delikatny rumieniec, którego o dziwo dawno u niego nie widziałam - Żadna choroba tego nie zmieni.
- Dziękuję - szepnął unosząc delikatnie kąciki ust.
- Co czytasz? - spytałam nagle chcąc zmienić ten trudny dla niego temat - To jest Pismo Święte?
- Owszem - zamknął książkę przyglądając się okładce - Ostatnio często do niego zaglądam.
- Wiesz... Historia uczy nas, że żadna inna przyczyna nie przyniosła tyle śmierci co właśnie słowo boże.
- Jesteś niewierząca? - spojrzał na mnie pytająco, pierwszy raz zadając pytanie w kwestii mojej religii - Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz.
- Przestałam gdy skończyłam 15 lat - odpowiedziałam wbijając wzrok w drewnianą podłogę.
- Nawet po śmierci rodziców nie zmieniłaś zdania?
- Po ich śmierci tym bardziej utkwiłam się w przekonaniu, że moje rozumowanie jest słuszne - zmarszczyłam brwi - Skoro tak kocha, to czemu każe cierpieć? Czemu daje życie, by je odebrać? Mordercom pozwala zabijać, a niewinne dzieci w Afryce umierają z głodu. Jak może się temu przyglądać z tą ponoć wielką miłością? Jeśli nawet jakiś bożek tam gdzieś jest, to powinien ponieść karę śmierci, za te wszystkie zbrodnie przeciwko ludzkości.
- Z te­go, że nie wie­rzysz w Bo­ga, nie wy­nika jeszcze, że On w ciebie nie wierzy - posłał mi swój przepiękny uśmiech - On Cię kocha, bez względu na wszystko. Dlaczego go odtrącasz?
- Odmawiam wiary w boga, który jest główną przyczyną konfliktu na świecie, głosi rasizm, seksizm, homofobię i ignorancję a potem zsyła mnie do piekła bo to ponoć ja jestem 'zła' - spojrzałam na Michaela, który był wyraźnie zdziwiony jak i poniekąd zraniony moimi słowami - Nie mam nic przeciwko zorganizowanej religii, każdy czegoś w życiu potrzebuje. Ale ja po prostu nie przyjmuję tej wiary… Myślę, że wszyscy powinniśmy być dobrzy, uczciwi, troszczyć się o innych i ciężko pracować.
- Oczywiście. Każdy powinien czynić i szerzyć dobro. Jednak celem życia człowieka jest wędrówka do Boga. 
- Jasne - zaśmiałam się kpiąco pod nosem -W takim razie jednak Bóg jest okrutny, jeśli powołuje do życia, a później odbiera je wbrew naszej woli.
- Wiem, że zabolała Cię strata rodziców - przybliżył się do mnie, nie spuszczając ze mnie wzroku - Ale bez ciemności nie byłoby światła, bez smutku radości. Bóg nie zsyła nam rozpaczy aby nas zabić, lecz by nowe pobudzić w nas życie.
- Mike nie przekonasz mnie - pokręciłam przecząco głową - Każdy myślący człowiek jest ateistą. Odpowiednio czytana Biblia jest najpotężniejszym kiedykolwiek wymyślonym sprzymierzeńcem Ateizmu. Wiara różni ludzi... Skoro mamy nie mieszkać z ukochaną osobą przed ślubem, nie możemy uprawiać miłości i tym samym nie poznać partnera, jak mamy się zdecydować na życie z nim na wieki? Stąd się właśnie biorą kłótnie, rozwody, rozstania i cierpienie, w tym niczemu niewinnych dzieci. Jego nakazy są przeciwieństwem tego, jak nas stworzył, jakie dał nam potrzeby i cechy. 
- Michelle... Wiara daje szczęście, daje nadzieję i niesie ze sobą pomoc. Dlaczego nie chcesz tego dostrzec? Wierzę, że życie warte jest, aby je przeżyć. Twoja wiara pomoże ci uczynić je pełnym wartości.
- Czyli że co? Nie jestem szczęśliwa bo nie wierzę? - zaśmiałam się pod nosem - Twierdzenie, że wierzący czuje się szczęśliwszy od niewierzącego, nie znaczy nic więcej jak to, że pijany jest szczęśliwszy od trzeźwego. To nie jest tak jak mówi Biblia, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. Wprost przeciwnie: człowiek stworzył Boga na własne.Wszystkie biblijne cuda znikną wraz z postępem nauki. Gdyby skazać Boga na życie życiem, które narzucił ludziom, popełnił by samobójstwo. 
-Owszem, zdarzają się ludzie, którzy twierdzą, że głodu Boga nigdy nie mieli. Być może to prawda, bo takich deklaracji doświadczalnie zweryfikować się nie da - mówiąc to nie spuszczał ze mnie wzroku - Musimy zatem wierzyć tym, którzy mówią, że wiary nie mają ani jej nie potrzebują. Jednak powszechność wiary w Boga jest tak ogromna, iż obojętność wobec niej lub tym bardziej brak pytania o Boga pozostają czymś osobliwym i bardzo dziwnym. Do Boga na ogół dochodzimy dwiema drogami, przy czym obie są wpisane w naturę człowieka.
- Zwrócić więc uwagę, że wszystkie dzieci rodzą się ateistami i nie mają pojęcia o Bogu. Każdy z nas urodził się ateistą. Fakt, iż jakiś pogląd jest szeroko rozpowszechniony, nie stanowi żadnego dowodu na to, że nie jest on całkowicie absurdalny. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że większość ludzkości jest zwyczajnie głupia, należy oczekiwać z dużym prawdopodobieństwem, iż powszechnie panujące przekonania będą raczej idiotyczne niż rozsądne. Z religią i bez niej dobrzy ludzie zachowują się dobrze, a źli - źle, ale żeby dobry człowiek czynił zło : do tego potrzeba religii.
- Nie możesz obwiniać Boga za błędy ludzi... - zmarszczył brwi - Źli sami sobie pracują...
- A te dzieci? - przerwałam mu - Te małe dzieci umierające w szpitalach, głodujące, gwałcone i poniżane, one również sobie na to zapracowały? - nie odpowiedział mi nic spuszczając wzrok, więc kontynuowałam - Największym wrogiem wiedzy nie jest ignorancja, tylko iluzja wiedzy. Religia jest pełna przemocy, nielogiczna, nietolerancyjna, nierozerwalnie złączona z takimi pojęciami jak rasizm, ustrój plemienny czy bigoteria; zakorzeniona w ignorancji i wrogo nastawiona do wszelkich prób poznawczych, pogardliwa wobec kobiet i narzucana dzieciom.Czy nie można widzieć po prostu, że ogród jest piękny, bez konieczności uwierzenia, że kryją się w nim wróżki?

- Nie porównuj tego tak - rzucił trochę oschlej, widocznie po części zdenerwowany już moimi wypowiedziami - Wiara podaje nam to, czego rozum nie może pojąć. Wierzyć można tylko wbrew całej historii i logice świata. Lecz na tym właśnie polega istota wiary: na negacji wszelkich argumentów przeciw istnieniu Boga. Wiara jest marzeniem, a więc czymś piękniejszym i doskonalszym od siły rozumu. Jest kwestią serca.
- W Boga nie wierzę i w jego sprawiedliwość też nie wierzę. Sami tu na ziemi musimy wymierzać sprawiedliwość. Już jako małe dziecko poczułam się zmęczona religią. Wierzę w ludzkość, wierzę w ludzi, ale nie wierzę w coś, czego istnienie przez tysiąclecia nie zostało potwierdzone absolutnie żadnym dowodem - przygryzłam lekko wargę, próbując dobrać słowa tak, aby go nie zranić - Odkryłam, że całkiem dobrą strategią, gdy ktoś pyta mnie, czy jestem Ateistką, jest uświadomić mu, że on również jest ateistą. Wszak nie wierzysz przecież w Zeusa, Apollona, Amona Ra, Mitrę, Baala, Thora, Wotana, Złotego Cielca ani w Latającego Potwora Spaghetti. Ja po prostu poszłam o jednego Boga dalej.
- W takim razie jaka jest Twoja teoria na to wszystko, całe piękno co nas otacza? - rozejrzał się wokół i znów spojrzał na mnie - Słucham więc.
- Spójrz na to tak: niesamowitym jest, że każdy atom naszego ciała pochodzi z gwiazdy, która eksplodowała. Atomy w naszej lewej ręce prawdopodobnie pochodzą z innej gwiazdy niż te w prawej. To najbardziej poetycka rzecz w fizyce: wszyscy jesteśmy gwiezdnym pyłem. Nie było by nas, jeśli gwiazdy by nie eksplodowały, ponieważ pierwiastki takie jak węgiel, azot, tlen, żelazo, wszystko, co jest istotne dla ewolucji, nie zostało stworzone u zarania czasu. Powstały one w nuklearnych paleniskach gwiazd, które były na tyle uprzejme by eksplodować, żeby te pierwiastki mogły się znaleźć w naszych ciałach. Dlatego zapomnij o Jezusie. Gwiazda umarła byś mógł być tu dzisiaj.
- Nie zgadzam się z Tobą - pokręcił przecząco głową - Nie masz racji.
- Masz prawo - uśmiechnęłam się do niego - Masz prawo się ze mną nie zgadzać, tak samo jak ja ma prawo nie zgadzać się z Tobą. Nie będę Cię przekonywać do swoich poglądów, jeśli mają one uczynić Cię nieszczęśliwym. Ta czy siak teraz jesteśmy zdani tylko na siebie. Na to co mamy tutaj, co możemy poczuć i dotknąć, cała reszta wyjdzie w praniu.
- Tu jesteście! - rozmowę przerwała nam biegnąca w naszą stronę Eva - Zasnęłam chyba - wdrapała się mi na kolanka i spojrzała na Michaela - Mike, kiedy ta niespodzianka?
- Jaka niespodzianka? - spojrzałam na nich pytającym wzrokiem wiedząc już dobrze, że Ci dwoje się zgadali i coś knują pod moją nieuwagę.
- Nie interesuj się bo kociej mordki dostaniesz - wystawił mi język - Dowiesz się w swoim czasie.


Rozmowa z Michelle dała mi wiele do myślenia. Nie potrafiłem zrozumieć, pojąć jej sposobu myślenia w tych kwestiach. Nigdy nie zastanawiałem się nawet nad tym czy i w co wierzy. Jej słowa mnie zaskoczyły, nie wiedziałem już nawet jak odpierać jej argumenty, podczas gdy moje ona zniżała do poziomu podkładu. Nie potrafiłem zrozumieć jak może być szczęśliwa z takim podejściem, nigdy nikt nie zasiał we mnie takiego ziarna wątpliwości w wszystko, tak jak ona to zrobiła.
Dzień minął nieubłaganie szybko. Słońce zaczynało powoli chować się za horyzont, a my z Evą postanowiliśmy wcielić w końcu swój nikczemny plan w życie.
- Jesteś pewna, że się kąpie? - spytałem dziewczynki chcąc się upewnić.
- Tak, znając mamę to szybko nie wyjdzie - zaśmiała się i otworzyła lodówkę - Ale duży!
- Świetny, nie? - uśmiechnąłem się od ucha do ucha wyjmując wielki tort z górnej półki - Pewnie myśli, że zapomnieliśmy o jej urodzinach.
- Pewnie sama o nich nie pamięta - rzuciła dziewczynka mocując się z pudełeczkiem gdzie były schowane świeczki.
- Poczekaj, pomogę Ci - rozdarłem papier starając się nie połamać przy tym żadnej świeczki - A teraz siadaj i układaj. Tylko nie podjadaj! - pogroziłem małej palcem, na co się zaśmiała.
- Zobacz - podała mi po chwili jakąś kolorową kartkę - Zrobiłam dla mamusi. 
- Śliczne - uśmiechnąłem się na widok kolorowej laurki, oglądając ją dokładnie w każdym calu - Zrobisz mi taką kiedyś? - objąłem dziewczynkę od tyłu całując w skroń i oddając prezent dla mamy.
- Pewnie! Kiedyś rysowałam laurki dla tatusia, na wypadek gdyby jednak wrócił. Mogę Ci taką zrobić, bardzo Cię kocham Mike - niespodziewanie przytuliła się do mnie oplatając swoimi małymi rączkami moją szyję.
Poczułem jak w oczach zbierają mi się łzy. Nie potrafiłem chyba pogodzić się z tym, że niektórzy odtrącają to, za co ja oddałbym wszystko. Za taką laurkę z napisem 'Dla taty', za codzienny uśmiech dziecka, jego bezwarunkową miłość i słowa 'kocham Cię tatusiu'. Co może być piękniejszego? W takich momentach właśnie chyba najbardziej uświadamiam sobie, jak bardzo widać w tym dzieło samego Boga.
- Michael chyba wyszła... - nagle oderwała się ode mnie i spojrzała w stronę wyjścia z kuchni.
Również usłyszałem jakieś szmery i jak poparzony rzuciłem się w stronę szuflady wyjmując zapałki i odpalając szybko wszystkie świeczki. Eva zgasiła szybko światło i podbiegła do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
Nie czekaliśmy długo, jak do kuchni weszła niczego nieświadoma Michelle zapalając ze spokojem światło. 
- Niespodzianka! - krzyknęliśmy z Evą równocześnie, a kobieta aż poskoczyła łapiąc się lady, jakby z wrażenia miała zaraz upaść na podłogę. Zmierzyła nas wzrokiem po czym uśmiechnęła się i złapała dłonią za czoło.
- Kompletnie zapomniałam, że mam dzisiaj urodziny - zaśmiała się, po czym Eva jako pierwsza wystartowała przytulając się do mamy i składając jej życzenia.
- Zobacz co mam dla Ciebie - zadowolona wręczyła mamie laurkę - Podoba Ci się?
- Jest przepiękna, dziękuję kochanie - pocałowała ją w policzek i mocno przytuliła do siebie.
Gdy w końcu się od siebie odkleiły, Michelle spojrzała na mnie a ja mimowolnie się zaśmiałem, czując w sercu niepohamowaną radość.

- To chyba teraz moja kolej? - podszedłem do niej i przytuliłem mocno, szepcząc jej na ucho życzenia - Dużo zdrowia, radości, uśmiechu, szczęścia, miłości no i seksu - zaśmiała się, po czym ciszej dodałem tak, aby mogła tylko ona usłyszeć - Te dwa ostatnie to ze mną oczywiście miałem ma myśli.
- Głupek - walnęła mnie w ramię po czym pocałowała w policzek i znów mocno się do mnie przytuliła, chowając twarz w moje włosy.
- Prezent dostaniesz później - wymamrotałem odgarniając jej kosmyk włosów za ucho, patrząc prosto w jej błękitne niczym ocean oczy.
- Nie mogłeś mi dać lepszego prezentu niż to wszystko - rozejrzała się wokół po czym znów jej wzrok spoczął na mnie.
- Mamuś teraz świeczki! - pociągnęła ją nagle Eva za rękę w stronę stołu gdzie stał tort - Pomyśl życzenie - nakazała, na co Michelle przymknęła oczy na chwilę, po czym jednym wydechem zgasiła wszystkie na raz.
- O czym pomyślałaś? - spytałem stając obok niej.
- Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni - rzuciła mi triumfalny uśmiech po czym zajęliśmy się pałaszowaniem tortu.
Wieczór upłynął nam... Czy złym będzie określenie, gdy użyję słowa 'rodzinnie'? Tak, poczułem pierwszy raz od wielu lat, że mam rodzinę. Mam dla kogo żyć, uśmiechać się, z kim porozmawiać, mam przy sobie kogoś, kto nawet przez chwilę nie traktuje mnie jako gwiazdy. Czułem się przyjacielem, partnerem, kochankiem, a momentami przez Evę: nawet ojcem. Były dla mnie rodziną, której nie mogłem stracić.
- Jesteś już śpiąca? - rzuciła Michelle widząc jak dziewczynka ziewa, opierając się główką o moje ramię.
- Nie, muszę ograć Michaela - rzuciła ponownie kostką - Nie dam mu znów wygrać.
- Nie masz ze mną szans w Monopoly, mówiłem Ci - szturchnąłem ją delikatnie śmiejąc się - Ja się nie dam do bankructwa doprowadzić.
- Chodź kochanie i tak już kończymy grę - wyciągnęła do małej rękę, którą dziewczynka w końcu chwyciła. 
- Dobranoc Mike - ucałowała mnie jeszcze na koniec w policzek - Jutro Cię ogram.
- W takim razie czekam - zaśmiałem się - Wrócisz zaraz? - rzuciłem do Michelle gdy były już w drzwiach.
- Oczywiście - odpowiedziała mi posyłając jednocześnie uśmiech - Niedługo wrócę.
Gdy zniknęły mi z oczu zabrałem się za sprzątanie gry z podłogi. Po dziesięciu minutach gdy Michelle jeszcze nie było, podszedłem do lustra, naciągając kołnierzyk koszuli i spojrzałem na swoje plamki pod obojczykami. Przełknąłem głośno ślinę, całą swoją uwagę skupiając na jasnym przebarwieniu, przejeżdżając po nim palcem. Nagle poczułem jak ktoś przylgnął do moich pleców. Podniosłem lekko wzrok i w lustrze zobaczyłem Michelle przytulającą mnie od tyłu i wpatrującą się z uwagą na to co robię. Odwróciłem się do niej i już miałem coś powiedzieć, gdy ona przyłożyła mi tylko palec do ust i zapięła guzik od koszuli, zbliżając jednocześnie swoją twarz do mojej po czym szepnęła mi do ucha: 'nie doszukuj się niedoskonałości tam gdzie ich nie ma'. Spojrzałem jej prosto w oczy, zatrzymując po chwili wzrok na jej wargach, których smak znałem już na pamięć. Gdy już miałem ją pocałować odsunęła się obejmując rękoma brzuch, jakby się bała, że zrobię jej krzywdę.
- Mike... Ja nie mogę tak. To przeze mnie się rozstałeś z Lisą... To wszystko moja wina... - podszedłem do niej i złapałem za podbródek zmuszając by spojrzała na mnie swoimi już zaszklonymi oczami.
- Wiesz... Mam już tego po dziurki w nosie - zacząłem najpoważniej jak potrafiłem - Nie lubię jak ktoś kłamie, jak nie dotrzymuje słowa, jak zawodzi. Nie lubię, jak się zaczynam pozytywnie nastawiać po to, by za chwilę stwierdzić, że każda historia kończy się tak samo. Chcę mieć jasne wyjaśnienie. Chcę wiedzieć na czym stoję. Nie będę wiecznie czekać, nie mogę wiecznie stać w miejscu.  
- Czego ode mnie oczekujesz? - spytała z bólem w głosie - Co chcesz usłyszeć?
- Chcę decyzji - stwierdziłem prostując się, nie mogąc już znieść tej całej zabawy - Jeśli zechcesz, odejdę. Jedno Twoje słowo, a więcej mnie nie zobaczysz. 
- Nie... - szepnęła po czym rzuciła mi się na szyję, ściskając z ogromną siłą - Nie możesz...
- Dlaczego? - odsunąłem ją od siebie, starając się udawać obojętnego. Wiedziałem, że to jedyna teraz szansa, aby odzyskać wszystko, lub bezpowrotnie stracić - Sama mówiłaś, że masz Emilio, a ja tylko...
- Kocham Cię Michael - wymamrotała podłamującym się głosem, jakby naprawdę się bała, że chcę ją zostawić - Zawsze Cię kochałam, tylko Ciebie...
- W końcu to powiedziałaś - uśmiechnąłem się i z rozbiegu wpiłem się w jej usta, na których poczułem słony smak od pojedynczych łez - Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem. 
- Codziennie Ci to powtarzałam Mike - przejechała dłonią po moim policzku - Codziennie Ci mówiłam że Cię kocham gdy pytałam: 'Jak się czujesz?' albo gdy kazałam Ci zapiąć pasy w samochodzie, lub cieplej się ubrać, abyś się nie przeziębił. Kocham Cię, można mówić na milion sposobów. Tylko trzeba uważnie słuchać.
- Pozwól teraz, że ja Ci pokażę jak bardzo Cię kocham - nie czekając na odpowiedź ponownie ją pocałowałem z jeszcze większą namiętnością.
Wplotła palce w moje włosy, a ja przygniotłem ją całym swoim ciałem do ściany, odbierając jakiekolwiek drogi ucieczki. Podwinąłem delikatnie jej top, przejeżdżając dłonią po nagim brzuchu. Zaśmiała się przerywając pocałunek i spojrzała mi prosto w oczy, zagryzając wyzywająco wargę.
- I co Panie Jackson? Chce Pan teraz posiąść moje ciało? 
- Chciałbym z nim zrobić wiele rzeczy, poza tą jedną... 
- Czy mam wrażenie, czy Pan mnie teraz prowokuje? - uśmiechnęła się drapiąc delikatnie paznokciami mój kark.
- Powiedz to jeszcze raz - zażądałem - Powtórz.
- Ale, że co?
- „Prowokujesz". Prowokująco układasz przy tym usta.
Uśmiechnęła się zalotnie i tym razem to ona pocałowała, przyciągając mnie jednocześnie do siebie za koszulę. Jej śmiałe ruchy zbudowały we mnie poczucie pewności siebie. Mimo wszystko nie chcąc niczego spieprzyć, starałem się nie być w jakikolwiek sposób wylewny. Wpadliśmy na korytarz, cały czas będąc w swoich objęciach i pochłonięci pocałunkiem, który zdawał się nie mieć końca. Gdy byliśmy już przy drzwiach mojej sypialni spojrzałem na nią niepewnie, odrywając na chwilę nasze usta. Widząc moje zawahanie sama nacisnęła klamkę i wciągnęła mnie za sobą do środka. 
Momentalnie przeniosłem swoje pocałunki z ust na jej policzek, skroń, aż w końcu na szyję, która była u niej jednym z najbardziej wrażliwych miejsc. Przymknęła oczy gładząc mnie delikatnie dłońmi wzdłuż linii kręgosłupa. Jej oddech momentalnie przyspieszył, a ja poczułem znajomy prąd przebiegający moje ciało.
Erotyka zawsze, nawet na drodze perwersji szuka związku ze świętością, którą dawno zgubiła. Oddawanie się erotyce, a wypowiadanie najskrytszych pragnień bez konieczności ich realizacji na jawie. Kobietę piękną można całować bez końca i nigdy nie trafi po raz drugi w to samo miejsce.
Poczułem nagle jak zaczyna powoli rozpinać moje guziki od koszuli. Uśmiechnąłem się obejmując ją i przyciągając mocniej do siebie. Gdy moja koszula znalazła się już na podłodze, nie czekałem dłużej i pewnym ruchem zdjąłem jej top ponownie zatapiając się w jej szyi. 
Czułem jak dostaje gęsiej skórki, a jej ciało drży przy każdym mocniejszym i śmielszym dotyku. Zsunąłem jej getry powoli, całując przy tym jej wibrujący od natłoku emocji brzuch. Nie pozostając mi dłużna zaczęła majstrować przy moim pasku od spodni, a ja czułem falę podniecenia za każdym razem, gdy jej dłonie przejeżdżały blisko mojego krocza. Gdy byliśmy już w samej bieliźnie Michelle pchnęła mnie na łóżko, po czym usiadła na mnie okrakiem, pokazując swoją dominację. Pozwoliłem jej molestować moją szyję, czując jak co chwilę zaciąga skórę zębami. Zjechała niżej całując mój tors. Zaśmiałem się widząc, jak całuje dokładnie i z osobna każdą plamkę na mojej skórze. Nie było przebarwionego miejsca, na którym by nie złożyła delikatnego muśnięcia wargami.
- I nigdy więcej nie waż mi się mówić coś na temat swojego wyglądu - rzuciła cicho podciągając się do góry i całując mnie ponownie w usta.
Zwinnym ruchem obróciłem ją tak, że tym razem to ona była na dole. Leżała na plecach, patrząc mi prosto w oczy świadoma tego, co zaraz się stanie. Włożyłem rękę pod jej plecy unosząc ją delikatnie do góry. Wiedząc o co mi chodzi uniosła się mocniej, dając mi dostęp do zapięcia od stanika. Rzuciłem niedbale jej górną część bielizny za siebie i kontynuowałem, przyglądając się jej z fascynacją. Znów zacząłem całować każdy milimetr jej ciała, zaczynając od ust, szyi, ramion, piersi, brzucha i w końcu wewnętrznej strony ud. Powoli chwyciłem za koronkę jej majtek, która mi teraz bardzo przeszkadzała. W ostatnim momencie jakby coś we mnie drgnęło. Tchórzyłem? Chyba po prostu się bałem, zwyczajnie bałem, że znów ją mogę stracić przez jakąś głupotę. Znów podciągnąłem się do góry i złożyłem drobny pocałunek na jej kącikach ust szepcząc drżącym głosem:
- Nie musisz... Nie musimy jeśli nie chcesz.
Uniosła lekko kąciki ust po czym znów złączyła nas w pocałunku, jakby chciała dodać mi otuchy i powiedzieć, że ona równie mocno tego pragnie. Miałem wrażenie, że nasze serca zaczynają bić tym samym rytmem. Poczułem jak chwyciła moją dłoń, zjeżdżając z nią niżej po swoim brzuchu, zatrzymując się na samym dole, gdzie zaczynała się ostatnia część garderoby jaka jej pozostała. Wiedziałem o co jej chodzi, jednak ona nie czekając, ani nie puszczając mojej dłoni wsunęła ją pod czarną koronkę, delikatnie wyginając się pod wpływem mojego dotyku. Napięcie zrobiło się nie do wytrzymania. Momentalnie wpiłem się w jej szyję, robiąc przy tym gwałtowny ruch dłonią między jej nogami. Jęknęła wbijając paznokcie w moje plecy, jednocześnie unosząc biodra by wzmóc nacisk mojej ręki.
Jak to powiedział Paulo Coelho: Największą rozkoszą nie jest sam seks, ale pasja, która mu towarzyszy. Wtedy seks tylko uzupełnia taniec miłości, lecz nigdy nie jest istotą sprawy. Jej napięcie z każdą chwilą rosło, czułem jak mocno uderzało jej serce. Im mocniejszy ruch wykonywałem dłonią, tym jej pośladki bardziej parły na mnie, na moje zniecierpliwione ciało. Gdy przejechała dłonią po wypukłości moich bokserek ciśnienie w moim podbrzuszu zaczęło się podnosić, koncentrować. Zacisnęła mocniej dłoń na mojej męskości, na co wydobyłem z siebie przytłumiony jęk rozkoszy. Wiedziałem, że nie ma mowy, bym mógł się dłużej powstrzymać. Byłem prawie pewny, że ślepnę na moment. Resztki kontroli gdzieś umykały. Zacisnąłem zęby. Pragnęliśmy oboje przyjemności niezmierzonej, nieokiełznanej. Żądaliśmy czegoś żywiołowego i pierwotnego. W końcu pozbyliśmy się dolnej części swojej bielizny.  Zjechałem pocałunkami na sam dół po jej brzucha, aż do najważniejszego punktu. Czując mój wilgotny język między nogami zaczęła się delikatnie wić, nie mogąc zapanować nad ciałem. To cudowne napięcie rosło z każdą sekundą rozkoszy jaką jej zadawałem. Gdy dźwięk jej jęków się podniósł się - przestałem, wiedząc że w ten sposób zaraz doprowadzę ją na sam szczyt czego nie chciałem. Wolałem dać jej tę rozkosz w lepszy sposób. Podciągnąłem się do góry odnajdując na nowo jej usta. Była teraz tak rozpalona, że miałem wrażenie jakby z jej ciała unosiła się para. Całe jej ciało zdawało się krzyczeć i oznajmiało, że jest gotowa.
Miękki materac i pachnąca pościel. A między nimi my, spragnieni siebie i rozkoszy. Była gotowa - nie czekałem, zresztą czułem jak próbuje naprzeć na moje ciało, domagając się abym dał jej wszystko co miałem. Położyłem się na niej i pocałowałem głęboko. Szarpało nami pragnienie i żądza. Niecierpliwość nie pozwalała nam na nic więcej, to po prostu musiało nastąpić teraz.
Gdy tylko nasze ciała zaczęły łączyć się w jedność, od razu usłyszałem jak jej odgłosy zmieniają amplitudę. Trochę zwolniłem, bawiąc się barwą jej jęków. Czy to nie zabawne,  że można dowolnie sterować czyimś ciałem właśnie z tego jednego miejsca?
Nie minęła chwila, a już moje ciało czuło, a ucho słyszało jak szczytowała. Za każdym razem zwalniałem i składałem na jej policzkach wtedy drobne pocałunki, nie chcąc zadać jej bólu. Wiedziałem jak ciało kobiety jest wrażliwe w tym momencie, jak ważna jest ostrożność, by czerpała z tego jak największą przyjemność. Gdy jej ciało i umysł wracało do normy na nowo starałem się narzucać rytm, nie dbałem o pułapki niebezpiecznej prędkości i wtedy poczułem, jak i w końcu u mnie nadchodzi fala, jak rośnie na horyzoncie, potężnieje, poraża ogromem i nieuchronnością. Zbyt trudno było złapać mi oddech i opanować drżenie całego ciała. Palce dygoczą jak w febrze. Zęby szczękają, wargi sinieją. Wziąłem głęboki, uspokajający wdech. Przez moment się bałem, że spuszczę się niczym dotykany po raz pierwszy prawiczek. Nie mam pojęcia, skąd u mnie to zdenerwowanie. Poczułem jak jej dłonie dociskają moje pośladki do dołu, by wzmóc nacisk.
- No dalej - szepnęła widocznie widząc, że i mnie chce wreszcie dopaść fala największego uniesienia. 
Oboje jękneliśmy, szczytując na koniec w tym samym momencie. Najpiękniejszy finał tańca, jaki można by sobie wyobrazić. Jakby cała scena pulsowała pod Twoje kroki. Opadłem na nią zmęczony, czując jak moje oblane potem ciało przykleja się do jej ciała, które wciąż jeszcze drżało.
Obróciłem się na plecy obok niej. Automatycznie wtuliła się w moje ciało, a ja złożyłem na jej czole czuły pocałunek, wpatrując się w jeden punkt na ścianie.
- Pamiętasz jak Ci powiedziałam, że nie powiem Ci jakie życzenie pomyślałam? Bo bałam się że się nie spełni?
- Owszem.
- Właśnie się spełniło - uśmiechnąłem się i cmoknąłem ją delikatnie w kącik ust.
- Zapomniałem całkowicie - sięgnąłem ręką do szuflady obok łóżka, wyciągając z niej srebrne pudełeczko - Wszystkiego najlepszego.
- Dla mnie? - spojrzała niepewnie biorąc ode mnie prezent. Otworzyła je i z uwagą się przyglądała zawartości, jakby bała się, że może uszkodzić podarunek.
- Michael, musiała kosztować fortunę...
- Kazałem zrobić na zamówienie, każdy szczegół Irysa jest zachowany
Na pomysł o tej broszce wpadłem, gdy byliśmy razem w stajni u Max'a. Chciałem dać jej coś unikatowego, co będzie jej przypominać o tym co kocha najbardziej, będzie jej przypominać o pasji i dawnym życiu, za którym wiedziałem jak bardzo tęskni.
- Jest przepiękna... - szepnęła przejeżdżając palcem po błyszczących kamieniach, zatopionych w białym złocie - Dziękuję - pocałowała mnie namiętnie w usta.
- Mogę mieć prośbę? - wyrwałem nagle.
- Oczywiście.
- Obiecaj mi... - zacząłem zmęczonym głosem, gubiąc się we własnych słowach.
- Tak? - spojrzała na mnie z czułością - Co mam Ci obiecać?
- Że już nigdy nie znikniesz, nie zranisz mnie, nie zostawisz i nie porzucisz. Będziesz ze mną zawsze, będziesz moja i tylko moja, do samego końca.
- A czymże jest ten koniec?
- Do śmierci - spojrzałem na nią bojąc się odpowiedzi - Po prostu abyś była już na zawsze.
- W takim bądź razie obiecuję Ci... - przerwała na chwilę cmokając mnie krótko w usta - Że będę z Tobą na zawsze, dopóki śmierć nas nie rozłączy.

***

Komentarz = to motywuje!

***

Misiaki na koniec mały 'komentarz' ode mnie:
Mam nadzieję, że nie uraziłam nikogo rozmową Miśki i Michasia na pokładzie, tą w kwestii wiary i niewiary. Oczywiście nie miało to na celu nikogo do niczego nakłaniać ani przekonywać, bo jak nawet Michelle powiedziała na koniec rozmowy tamtej: "Masz prawo się ze mną nie zgadzać."
Ja jak większość z was wie - mam do tego podejście takie, jakie przedstawiała Miśka (jej zdanie jest moim własnym), więc jej 'teorie' na ten temat pisało mi się znacznie łatwiej, niż argumenty Michasia. Pomysł z tą rozmową przyszedł mi nagle w trakcie pisania rozdziału. Chyba potrzebowałam gdzieś po prostu wylać po części co myślę o tym wszystkim, a że Miśka to takie moje lustrzane odbicie, to dlaczego nie poruszyć tematu?
No i macie też te wyczekiwane seksy xD
Wiem, że wolicie zawsze oczami MJ więc proszę bardzo, aczkolwiek i tak jakoś nie jestem z tego opisu zadowolona. Mam wrażenie że jest za długi, za dużo w nim szczegółów 'cielesnych' a mniej uczuciowych. Mimo wszystko odniosę się do pewnej MOJEJ kwestii, aby uprzedzić przed hejtem w temacie opisu stosunku. Jako osoba... Hm, która wie o czym mówi/pisze - piszę tak a nie inaczej. Dla niektórych sytuacje gdy się dotykali lub mówiąc kolokwialnie 'robili dobrze', a mówiąc jeszcze lepiej 'gra wstępna' - w moim odczuciu seks bez tego, to nie jest seks. Chciałam to zaznaczyć, gdyż dziwi mnie gdy słyszę że: Bosz jak można że dotykać, wsadzić rękę w gacie (nie wspominając o 'językowych' kwestiach). To ja się pytam jak ma wyglądać seks? Buzi tu i tam i potem co? Włożyć - Wyjąć - Włożyć - Wyjąć i tak aż do orgazmu? W tym właśnie nie ma uczucia. Gra wstępna pomaga nam pozbyć się bariery wstydu, sprawia przyjemność i doprowadza do stanu, którego jak ktoś kiedyś nie przeżył - ja słowami ująć nie umiem. Od pocałunków samych nie da się zrobić tak jak powinno: partnera powinno się wprowadzić do innego świata, żeby usta siniały a ręce drżały jak w delirce, trzeba go przygotować  (mówię głównie o kobitkach, bo jak sb wyobrażam stosunek bez takiego przygotowania itd to aż współczuję takim kobietom, jak myślę to aż mnie zabolało xD). Seks to ma być szaleństwo w którym człowiekowi odbiera wszystkie zmysły a w aktach dotyku (bez względu czy to ręka, język czy inne pierdy) jest też uczucie. No ale jak ktoś nigdy nie doświadczył to ciężko zrozumieć o czym mówię.
Chcę tylko uświadomić, aby nie było problemów że tak dokładnie opisałam całe zajście. Same pocałunki to nie jest nawet namiastka tego. Owszem jest to ważne bo seks z miłości różni się od tego jaki można zobaczyć w tanim pornolu. Zresztą sami się przekonacie, bo ja sama kiedyś miała podejście jak większość, w praktyce wszystko się zmienia:) Nikomu nie narzucam swojej racji - zróbcie z tym co chcecie. Ja mam chociaż po tym rozpisaniu spokojne sumienie:)
No ale jak zawsze końcową ocenę pozostawiam wam:P
Pozdrawiam i zapraszam do oceny!

~~~~~

"Proszę, wyszeptaj mi, że się mylę, zrób to...
zanim zdecydowanie i nisko Cię pochylę."


7 komentarzy:

  1. Heja! Nadchodze! XDDD Mnie nie dziwi to wszystko co napisałaś pod koniec bo wiem, że odnosi sie to głównie do mnie. Aczkolwiek nie zamierzałam sie przypierdalać. Ostatnio doszłam do wniosku naczytając sie paru takich rzeczy, że będę mieć na to wyjebane. W internecie nikt nie wie jaka jestem naprawdę i czym ja mam sie przejmować. Komentarz będzie pozytywny, no to jedziemy! Ogólnie rozdział wyszedł świetnie. Liczyłam, że sie pojawi i jest! Ogólnie rzecz biorąc nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać, ale do tego przejde później. Wiedziałam, że ten rejs okaże się owocny w skutkach! Przeczuwałam .. Eghem 😈 Chodzi oczywiście o urodziny Michelle! XD Ale to sobie wymyślili. Bandyty dwa. Chociaż zrobili Miśce niespodzianke. To jak Michael odnosił się do ojcostwa i o rodzinnej atmosferze to tak mi sie miło na sercu zrobiło i mam skrytą nadzieję, że Misia wyzna mu na dniach całą prawde. Nie może mu zrobić chyba większego prezentu. On jej dała takie doznania w urodziny to teraz czas na nią.
    Przejde do rozmowy o wierze. Momentalnie do oczu napłynęły mi łzy. Na co dzień mam doczynienia z "niepraktykującymi katolikami", dla których jedynym argumentem na to,,że np. Nie chodzą do kościoła to iż nie wierzą w księży. Ja od razu taką osobe wyśmiewam. Michelle przestawiła mocne argumenty i chyba na miejscu Michaela mówiłabym to samo. Pamiętam jak raz złapałyśmy sie o Boga i mam tzw nauczke na całe życie. Wtedy sie zbyt uniosłam, a teraz wiem, że agnostyka/ateisty się nie przekona. NEVER XD. Jednakże mojej wiary i mojego podejścia nikt też nie złamie. Moja głęboka wiara zaczęła się dość niedawno choć wychowałam sie w rodzinie katolickiej. Niedzielna msza była nic nie znaczącą godziną, a teraz to sie wszystko zmieniło. Każdy człowiek jest inny i kieruje sie ważnymi dla niego wartościami. Kieruje się tym co w konsekwencji Go uszczęśliwi. Mnie uszczęśliwia wiara w Boga. I na tym zaprzestane pierdzielenia. Teraz odniose sie do minet itp. Ja wiem, że to jest najnormalniejsza z najnormalniejszych rzeczy na świecie praktykowana już za dziada pradziada. Nie postrzegam tego jako coś złego, a tym bardziej nie odnosze sie z tym do dekalogu, do Boga czy kij wie czego. Zapewne 6385384727 małżeństw/partnerów/narzeczonych/par to robi, ale na świecie jest taka Marysia, którą to odraża XD. Tak jak nie lubie lodów czekoladowych lodów to ich nie jem. Mówisz to jako osoba doświadczona i sie z Tobą zgadzam! Ale to jak to postrzegam jest moją indywidualną sprawą, której na ten czas sie trzymam. Nie dlatego "bo tak mi ksiądz na religii powiedział", a dlatego, że tak sama do tego doszłam.
    No, a teraz przejdźmy do konkretów. Ja nie wiem co Ci sie w hocie nie podoba. Mi sie bardzo podobał! Uwielbiam Twoje opisy i nawet jeśli mowa o minetce to i tak wszystko było napisane ze smakiem. Nie wiesz jak sie ciesze, że w końcu sie zbliżyli. Czekałam na to pierdyliard notek i w końcu! O jak odczuwa sie miłość między bohaterami jest zależne od tego jak autor to przedstawia. Ty opisujesz to świetnie. Ich miłość jest nie przerysowana, a wręcz przeciwnie. Kochają się jak prawdziwe zakochańce, a ich dzisiejsze zbliżenie to pięknie udowadnia. O duecik sie już nie martwie! Teraz mi zostało czekać na to aż Mike dowie sie o Evie! To będzie przełomowy moment, na którego z utęsknieniem czekam!
    Wstawiaj nexta jak najszybciej! :*
    Maaasyyy wenyyy! Trzymaj sie! :))))
    Ps; Ja też życze Michelle dużo seksu, ale tylko z Michaelem ;* :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz za błędy. Mam nadzieje, że sie połapiesz! :*

      Usuń
  2. Hej,haj, heloł :D
    O joj długi rozdział = długi komentarz :D mam nadzieję xD
    Notkaa wyszła Ci super wyjebiście :D jestem normalnie zaspokojona jak nigdy :D
    Ile ja czekałam na ten rejs, na ten rozdział..? I w końcu się doczekałam :) i tak sobie akurat nastrojowo w nocy przeczytałam :D
    Jak Michaś był taki szczęśliwy, gdy poczuł, że w końcu ma rodzinę zrobiło mi się go z jednej strony trochę przykro tak, bo on nadal nie wie, że Eva jest jego biologiczną córką no męczy mnie to dalej i chyba będę to pod każdym rozdziałem Ci wypominać XD najważniejsze, że to poczuł, poczuł się ojcem, którym jest tylko jeszcze o tym nie wie :)
    Oooo i teraz trochę wypowiem się na temat poglądów religijnych :D ja zawsze mówię, że jestem nie wierząca, praktykująca tak na jaja, ale prawda jest taka, że ja chyba już w nic nie wierzę, a jeszcze ta wypowiedź Miśki (Twoja) też dała mi dużo do myślenia, za co w sumie mogę Ci tylko podziękować :) to co powiedziała Michelle jest...no tak jest prawdą. Dam podobny trochę przykład jak Miśka. Skoro Bóg jest taki wszechmogący, zajebisty, wszystko może, kochający itd to dlaczego zabrał nam Michaela? I teraz odpowiedź osoby religijnej "Bo to był jego czas, bo Bóg tak chciał, Bóg zabrał go do lepszego miejsca." bla bla bla gówno prawda. Do lepszego miejsca? Michael zostawił tu na ziemi swoje dzieci, rodzinę, miliony fanów no kurde patrzcie co się dzieje z Paris, pije, pali, jak się zmieniła. A założę się, że jakby miała ojca to taka by nie była. Więc ja się pytam teraz gdzie jest ten Bóg? Mordercy chodzą bezkarnie po ziemi, a Bóg postanowił zabrać sobie naszego Michaela, dobrego człowieka, bo mu się tak podobało? No kurwa sorry. Ja ciągle zmieniam zdanie, raz wierzę, potem nie wierzę, potem znowu wierzę, jestem zagubiona, ale zaczynam coraz bardziej wątpić. Swój rozum też mam i wiele rzeczy potrafię sobie uświadomić.
    Naprawdę wpadłaś na super pomysł, żeby dać do opowiadania taki wątek. Myślę, że wielu osobom otworzysz oczy przez to. Ja miałam taki okres w życiu, że bardzo wierzyłam...w Boga oczywiście, a do kościoła chodziłam z uśmiechem na ustach, modliłam się co wieczór! I wcale nie byłam szczęśliwa, bo nie miałam z czego. Ile ja się naprosiłam, na błagałam, na modliłam i gówno wielkie z tego mam. Jak sama nie zmienię swojego życia, to ono się samo nie zmieni, Bóg też mi go nie zmieni, a już o jakiejkolwiek pomocy z jego strony nie wspomnę. No to na temat religii to chyba tyle :) przejdźmy dalej.
    Oooo dalej to już coraz bardziej gorąco się robiło, serio mi aż laptop zaparował XDD
    Hot w końcu...mój kochany..mój upragniony...mój wyśniony hahaha czemu ja się tak ekscytuje? To bardzo proste :)
    Bo opisujesz te sceny zajebiście. I wcale nie myślę tylko o jednym dobra?! Uprzedzam :D to, że ja się upominam u Ciebie o hoty czy u innych blogowiczów to znaczy, że opisujecie to na tyle fajnie, że chcę się czytać :D
    Teraz mi wyznaczyłaś granice :D wiem na ile ja mogę sobie teraz pozwolić , ale patrząc na Twego hota stwierdzam, że na dużoooo :D
    Nie było wulgarnie, było w sam raz, opis może i szczegółowy, ale nie taki, że szło się porzygać, a takie się już czytało XD wcale nie za długie to...było...Ideolo :D
    Uczucia, miłość, no kurwa co Ty już wymyślasz, co Ci znowu nie pasi? :D tak tak ja z perspektywy Michasiaaa bardzo lubię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (mój komentarz nie chciał się dodać w całość więc zostałam zmuszona go podzielić sorry XDD)
      "Buzi tu i tam i potem co? Włożyć - Wyjąć - Włożyć - Wyjąć i tak aż do orgazmu?"- hahaha no rozwaliłaś mnie tym :D szczęka mnie od śmiania boli xD
      Myślę, że napisałaś prawdę, zresztą jako osoba doświadczona znasz się lepiej więc ja póki co PÓKI CO czepiać się nie mogę. Dla mnie włożyć rękę w gacie (użyję Twojego stwierdzenia) to...normalna rzecz? Nie wiem mnie to np nie przeszkadzało w całym opisie. Hahah powiem więcej wyobraźnia działa, oj działa :D
      Chociaż nie powiem, że jak sama pisze TAKIE rzeczy to się śmieje, zakrywam twarz dłońmi, a jaka czerwona na ryju jestem! I tylko "Matkoo, Michael się w grobie przewraca" XDD ale co innego czytać hoty, a co innego je pisać. Taa coś o tym wiem XD
      I teraz Ci mówię oficjalnie i przy wszystkich (świadków trzeba mieć) jesteś mi winna kurwa trzy pary gaci!
      Ja pamiętliwa jestem więc wiesz :D
      Podsumuję to tak : kocham Cię za ten rozdział <333
      Seksy seksami, ale najważniejsze jest uczucie :D
      Miśka w końcu powiedziała te dwa ważne słowa "Kocham Cię" aż się cieplutko na sercu zrobiło :)
      Michaś taki świętoszek, a tu jej seksu życzy! A jak się szybko spełniło :D
      Naprawdę długo czekałam na tak pozytywny rozdział u Ciebie :) pójdę spać z uśmiechem na ustach :D
      Kurde, ale ja miałam dobre przeczucie, żeby na tego bloggera wejść no :D noc i tak zarywam, bo uczyć się do egzaminu muszę -.- ale chociaż Twój rozdział mnie ożywił trochę i aż mi się spać nie chce haha
      Obyś wstawiała już same pozytywne rozdziały, bo łez na Twoim opo wylałam już wystarczająco teraz mogą być tylko łzy szczęścia :D
      Mam nadzieję, że zrozumiałaś cokolwiek z tego masła maślanego hahaha ale musisz mi wybaczyć, bo jestem tak podniecona tym rozdziałem I NIE TYLKO że nic więcej z siebie nie wycisnę xDDD
      Czekam z niecierpliwością na nexta!
      Życzę weny :D
      Pozdrawiam serdecznie <3333

      Usuń
  3. To od początku. Do wiary nie będę się odnosić, bo to jest czasem nawet tematem tabu. Domyślałam się, że Michelle jest niewierząca i cieszę się, że razem z Michaelem mogli sobie wytłumaczyć wiele rzeczy, wiedzą co sobie więcej i myślą pewnie w trochę inny sposób.
    Jeżeli chodzi o ich stosunek. Na samym początku byłam lekko zdziwiona jak to wszystko opisałaś, bo przyzwyczaiłam się do tych lekkich hotów, ale po przeczytaniu tego co Ty o tym sądzisz, zgadzam się całkowicie z Tobą. Pomimo mojego młodego wieku i braku doświadczenia, to gdy wyobrażałam już sobie te sceny, to gra wstępna była czymś najważniejszym. To Ona buduje napięcie i pobudza zmysły... Poza tym, bez gry wstępnej, jak to uznałaś, wkładanie, byłoby raczej bolesne :P Seks to coś w rodzaju tańca dwóch kochających się ciał, które chcą dać jak najwięcej przyjemności drugiemu. To chyba tyle a porpo tego.
    Co do samego rozdziału. Jestem usatysfakcjonowana <3 W końcu Michelle wyznała Michaelowi co tak naprawdę czuję. Szczerze to zamarłam na chwilę gdy Michael był taki stanowczy wobec Niej, ale dzięki temu wreszcie usłyszał to czego pragnął od dawna <3 Och, jestem taka szczęśliwa, że już sama nie wiem co napisać. Kocham Cię za ten rozdział, hehe :D :*
    Życzę weny i z niecierpliwością czekam na next <3
    Pozdrawiam cieplutko <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No hej!!! Socia, że dopiero teraz no ale cóż tak wyszło. Piszesz genialnie... genialnie przez wielkie G. Opowiadanie jak każde inne na najwyższym poziomie. Czyta się z zapartym tchem. Jak by mnie kto widział gdy czytałam to padłby ze śmiechu😂😂😂😂 Słodziłam i wysłodziłam... To co teraz napisze może ci się wydać głupie (chyba), ale jest jak najbardziej szczere... No więc chciałam Ci...chciałam podziękować. I tu się nasuwa pytanie za co? Ano za to że pewnego pięknego dnia przeczytałam twój ostatni rozdział i poszłam spać. A co najlepsze przyśniło mi nowe opowiadanie. Serio nie kłamie przeczytałam miliard opowiadań ale po żadnym nie było takiej reakcji. Podsumowując dziękuję ci za inspirację. Pozdrawiam cieplutko ❤ i do zobaczenia... kiedyś😉

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń